Albo…jak skutecznie zniechęcić wszystkich do wszystkiego.
Wstęp
Wyprawa była długa i męcząca. Szliśmy po stromym zboczu. Wiał silny wiatr. Łańcuchy pobrzękiwały w takt napierającego wiatru wydając jedyną w swoim rodzaju, złowrogą momentami melodię.
Rozwinięcie
Wiało tak mocno, że ledwo łapałam powietrze. Każdy krok to co najmniej 30 centymetrów w górę. Coraz wyraźniej czułam łomoczące tętno w skroniach. Jeszcze kilka kroków i będziemy na szczycie. Cieszyłam się na tę myśl. Zdobywanie szczytów jest fajne. Człowiek ma świadomość, że w ramach zdania zrobił wszystko co było do zrobienia. Więcej, człowiek ma świadomość, że oto dołączył do elitarnego grona tych, którzy zrobili tak samo. Do tych co dali radę. Człowiek jest dumny, przepełniony uczuciem samozadowolenia i przekonania o własnej nieprzeciętnej wartości. Człowiek chciałby teraz kontemplować w ciszy swój sukces i odpocząć.
Tymczasem….
– Dlaczego nie idziecie dalej?
Aż podskakuję na dźwięk głosu Pana Mieczysława. Skąd on tu się do diabła wziął!
– Osiągnęliśmy cel – mówię.
– Jaki cel?
– Panie Mieczysławie, mieliśmy dotrzeć do punktu, w którym jesteśmy a to znaczy, że osiągnęliśmy cel.
– Ale skąd wiecie, że to jest wasz cel?
– Pan nam o tym powiedział….
– Co powiedziałem? Pani Genowefo, czy może sobie pani przypomnieć co dokładnie powiedziałem?
Faktycznie! Mieczysław powiedział, że mamy wejść na górę. Ale nie powiedział na jaką, w jakim czasie i którą drogą. Kurczę… Mieczysław podstępnie wykorzystuje chwilę mojego zwątpienia i milczenia.
– Pani Genowefo, czy jest pani pewna, że to jest cel?
Już niczego nie byłam pewna. Spojrzałam na moich towarzyszy. Może chociaż oni są pewni. Jeśli oni są pewni, to ja dołączę się do ich pewności… Zdzisław ogląda paznokcie, Zenobiusz szuka czegoś w plecaku a Eleonora przygląda się gwiazdom. Nie są pewni. Pocieszające, że nie jestem sama ale to dość marna pociecha.
– Moi drodzy – kontynuuje nasz przywódca przywódczym tonem – już chcecie się poddać? Tutaj? Teraz? Tak szybko?
Mieczysław jest wyraźnie rozczarowany.
– Spójrzcie w górę – kontynuuje Mieczysław a widząc, że nie reagujemy ponagla – no spójrzcie!
Niechętnie patrzymy w kierunku, który Mieczysław wskazuje palcem. Kierunek wyłania się z mgły, nabiera kształtów, rozmiaru, kolorów… To kolejna góra. Dużo wyższa od tej, na którą się z takim trudem wspięliśmy.
– Widzicie? – Mieczysław tryumfuje – Nie jesteście ciekawi, jak tam jest?
Nie jesteśmy. Wcale, w ogóle nie jesteśmy. Jesteśmy zmęczeni. Zdobycie jednego celu jest jak obejrzenie jednego melodramatu w kinie. Nie można natychmiast oglądać następnego. Trzeba dać czas emocjom, żeby sobie wybrzmiały, trzeba sobie przeanalizować wszystkie alternatywne scenariusze. Co by się stało, gdyby film nie zakończył się happy endem co by było, gdyby…
Nie ma na to czasu. Mieczysław uważa, że to nie żaden cel tylko przystanek w dłuższej podróży.
– Nie jesteśmy przygotowani na dłuższą podróż, nie zabraliśmy szczoteczek do zębów.
Eleonora nie chce się dalej wspinać.
– Każda góra jest podobna – mówi Zdzisław nieśmiało.
– No właśnie – dodaje Zenobiusz – czy nowe widoki i wrażenia warte są naszego zmęczenia?
Mieczysław zaciska wargi i wbija w nas dwa sztylety. Przejrzał nas wie, że nie chcemy się dalej wspinać. Ale czy można nie chcieć, jak szef chce? Nie można. Wiemy to. Ale nie mamy siły. Naprawdę, chcielibyśmy chcieć tego co on chce, ale jakoś nie chcemy…
– Moi drodzy – cedzi Mieczysław przez zęby – nie mamy innego wyjścia. Musimy się wspinać. Na świecie jest całe mnóstwo gór i całe mnóstwo himalaistów. Czy naprawdę wydawało wam się, że zadowolę się tą najniższą?
Tak nam się w istocie wydawało. Ale już nam się nie wydaje.
Zakończenie
– Jeśli wy nie macie siły się wspinać to może powinienem rozejrzeć się i poszukać takich osób, które będą te siły miały – dodaje złowrogo Mieczysław.
A zatem w porządku. Trzeba wstać i iść dalej. Ja mam lęk wysokości, Eleonora ma chore kolano, Zdzisław nadwagę a Zenobiusz nienawidzi gór.
Epilog
Kiedy zapisywaliśmy się na tę wycieczkę nikt nie mówił nam, że to będzie test sprawnościowy i wyścig. No cóż, następnym razem dołożymy wszelkich starań…żeby nie spieszyć się ani odrobinę.